W procesie terapeutycznym rodzice pełnią bardzo ważną rolę. Jako terapeuci musimy pamiętać, że zaburzenia przetwarzania sensorycznego rzutują na codzienne funkcjonowanie dziecka. Rodzice powinni aktywnie uczestniczyć w terapii dziecka by móc zrozumieć mechanizmy wpływające na zachowanie dziecka i pomóc mu radzić sobie z trudnościami. Więź pomiędzy rodzicami i dzieckiem jest pierwszą umiejętnością społeczną. Umiejętności społeczne rozwijają się w zetknięciu z innymi osobami na przestrzeni życia, ale to pierwsze lata dzieciństwa mają krytyczny wpływ na rozwój kory czołowej. Dziecko pozbawione pozytywnych relacji z innymi ludźmi nie rozwija partii mózgu odpowiadających za umiejętności społeczne (mózg społeczny – kora okołooczodołowa).
Dzieci rodzą się z pewnym temperamentem i zdarza się, że jest on zupełnie inny niż temperament rodziców. I tak na przykład dziecko, które jest ruchliwe
i potrzebuje szybkich, jasnych reakcji nie pasuje do mamy, której odpowiedź na jego zachowanie jest zbyt słaba lub wolna. Takie połączenie rodzi u rodziców poczucie, że dziecko jest „trudne”. Bardzo często problem leży w braku zrozumienia reakcji dziecka, ponieważ rodzic charakteryzuje się zupełnie innym repertuarem zachowań. Uczestnictwo rodzica w terapii pozwala mu na naukę innego sposobu reagowania na zachowanie dziecka i czerpanie radości z ich wspólnej relacji oraz spędzonego czasu.
Często jako terapeuci stosujemy argument, że dziecko lepiej pracuje bez rodziców i zostawiamy ich za drzwiami gabinetu. Rodzice również są często z tego zadowoleni bo mają chwilę wolnego czasu. Często efekt jest taki, że dziecko świetnie współpracuje w gabinecie, natomiast w domu nic się nie zmienia lub zmiany są mało zauważalne. Tak się dzieje, jeżeli rodzice nie wiedzą jak reagować na potrzeby dziecka i nie rozpoznają ich. Zostawiając ich za drzwiami gabinetu nie jesteśmy wstanie pokazać rodzicom innego sposobu reagowania na dziecko.
Czasami rodzice nie wieżą w pewne umiejętności dziecka ponieważ
w domu ich nie pokazuje. Dzieje się tak, gdy dziecko spotyka się
z dezaprobatą ze strony otoczenia na swoje reakcje emocjonalne. Dziecko zaczyna zamykać się i nie pokazuje pewnych umiejętności ponieważ myśli, że środowisko domowe od niego tego oczekuje. Ciągła kontrola i podawanie instrukcji jak należy się zachować, jak należy coś wykonać hamuje wewnętrzną motywację dziecka do eksperymentowania, uczenia się nowych aktywności. Rodzice myślą wtedy, że dziecko ma trudności
w uczeniu się, jest leniwe lub niezdarne bo nie potrafi wykonać czegoś tak jak oni. Jeżeli taki rodzic ma okazję obserwować swobodną aktywność dziecka bez ingerowania w zachowanie dziecka może zacząć zauważać kompetencje własnego dziecka, zacząć je doceniać i dać mu więcej przestrzeni na rozwój.
Musimy pamiętać również o dzieciach lękliwych, wycofanych lub z lękiem separacyjnym. Uczestnictwo w zajęciach terapeutycznych bez obecności rodzica dla takiego dziecka jest zbyt dużym stresem. W trakcie terapii zależy nam na pozytywnych emocjach a stres lub lęk do niech nie należą. Procesy uczenia się znacznie lepiej przebiegają w dobrej atmosferze naładowanej pozytywnymi emocjami. Jako terapeuci powinniśmy też mieć możliwość rozpoznania źródła zachować lękowych, czasami są nimi zaburzone wzorce przywiązania pomiędzy rodzicem a dzieckiem.
Zmiany w relacjach pomiędzy dzieckiem i rodzicami jest to proces wzajemnej nauki siebie. Zmiany te następują stopniowo, ale jeżeli już się ukonstytuują pozwalają na czerpanie radości ze wspólnie spędzonego czas oraz na lepszy rozwój dziecka. Zmiany te mogą nastąpić tylko na płaszczyźnie wspólnej relacji rodzic-obserwator, rodzic-aktywny uczestnik aktywności z dzieckiem. Nie jesteśmy wstanie wytłumaczyć jedynie poprzez słowa jak należy zmienić swoje postępowanie wobec dziecka, jest to sucha instrukcja, która niejednokrotnie może urazić rozmówcę. Dajmy możliwość rodzicom czerpania radości ze wspólnej zabawy z dzieckiem, pozytywnych wzajemnych relacji, lub dumy z obserwowania jak ich pociecha zdobywa nowe umiejętności.
W tym celu rodzic musi zostać w sali na zajęciach, nie w sklepie na zakupach, za drzwiami czy weneckim lustrem.